Różowego postu część pierwsza. Ostatnio różowy kolor mnie nie opuszcza, choć nie należy do moich ulubionych kolorów. Koleżanka poprosiła mnie abym uszyła królikową dla swojej bratanicy na dzień dziecka. Sukienka miała być różowa, bo to jej ulubiony kolor.
Dzisiaj więc królikowa w wersji różowej a potem też różowa.... ale o tym już w następnym poście.
Prześliczna królisia!
OdpowiedzUsuńSłodka
OdpowiedzUsuńJest piękna i na pewno się spodobała obdarowanej :)
OdpowiedzUsuńJest po prostu fantastyczna!!!
OdpowiedzUsuńBardzo oryginalna i niepowtarzalna :)
OdpowiedzUsuńŚliczna królisia:)
OdpowiedzUsuńróż Ci się nie podoba a dodaje uroku króliczej panience;)
piękna, coraz częściej zastanawiam się czy to już czas, żeby spróbować takiego długonogiego...?
OdpowiedzUsuń:D
OdpowiedzUsuńCo prawda nie mam kiedy spotkać się z bratanicą, więc Królikowa (jejku, jak to poważnie brzmi... Królisia rzeczywiście brzmi lepiej) wciąż czeka na spotkanie (choć dzień dziecka był prawie tydzień temu)... ale jestem pewna, że obdarowana będzie zachwycona:)
... to siostra mojej Zajączkowej - śliczna - polubiłaś róż jak widać.
OdpowiedzUsuńDobrze, że szycie nie stoi tak całkiem odłogiem- bo ślicznie szyjesz i już zatęskiniłam do Twojego szycia.
Królisia rewelacyjna. Pomyślałam o takiej dla mojej córeczki ,ale ja raczej nie dałabym rady zrobić takiej fajnej maskotki. Podziwiam talent
OdpowiedzUsuń